Maraton Podróżnika 2017
Sudety
500 km | 7182 m
Maraton Podróżnika 2017
Czyli pętla 500 km spod Ślęży przez Sudety i Karkonosze. Dużo gór (ponad 7k przewyższeń), w tym podobno najtrudniejszy szosowy podjazd w Polsce, czyli Przełęcz Karkonoska. W bazie zawodów meldujemy się z Laurą dzień wcześniej. Podobnie jak rok temu, pomaga ona w organizacji w bazie zawodów 🙂
Zestaw Maratończyka – w tym roku postanowiłem pierwszy raz posilać się również żelami energetycznymi.
Kolejna grupa przygotowuje się do startu. Laura wypuszcza grupy co 5 minut zgodnie z listami startowymi.
Ja startuję w jednej z ostatnich grup 🙂
Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów jadę w grupie, między innymi z Wilkiem i Krzyśkiem Sobieckim. Wyprzedzamy wielu uczestników z poprzednich grup startowych. Taka jazda ma jednak sens tylko na pierwszych 70 km, gdzie profil trasy jest względnie płaski. Dalej zaczynają się solidne podjazdy i każdy jedzie już swoje. Wymagający podjazd pod Przełęcz Rędzińską (802m) w pełnym słońcu. Jestem tak ugotowany, że na pewnym odcinku ściągam nawet kask. Po dotarciu na szczyt, nagrodą są super widoki.
Na zjeździe mijam trochę osób jadących w przeciwnym kierunku. Są to zawodnicy z dystansu 300 km i na tym odcinku nasze trasy pokrywają się – bardzo fajnie pomyślane 🙂 Jeszcze przed Przełęczą Karkonoską, czyli najtrudniejszym podjazdem całej trasy, ale też podobno w całej Polsce, doganiam i wyprzedzam Hipków oraz trochę dalej Waxmunda. Planowałem przed właściwym podjazdem postój w sklepie, ale coś się zagalopowałem trzeba było się już wspinać na sama górę. W związku z mocnym początkiem z grupą i brakiem przerwy nie byłem za świeży, więc momentami jadę zakosami i przepycham tę górę resztkami sił. Jest bardzo gorąco, a w tych temperaturach mój organizm często wywala bezpieczniki. Obiecuję sobie, że na samej górze biorę puszkę zimnej coli w nagrodę. Niestety sklepik jaki tam znajduję jest zamknięty. W czasie poszukiwań mijają mnie Hipki, robiąc papa 😉
Na zjeździe po czeskiej stronie, gdy robię zdjęcie ktoś wyprzedza krzycząc że to jest wyścig i trzeba jechać, a nie fotki robić 🙂
Jest jednak tak ładnie, że nie mogę sobie odmówić kolejnych 😉
W napotkanym po czeskiej stronie markecie robię w końcu upragniony postój. Pożywiając się w przedsionku, obserwuję kolejnych przemykających mi zawodników. Po dalszym starcie doganiam i wyprzedzam kilku. W połowie trasy, czyli na około 250 km zbliżam się do punktu żywieniowego zorganizowanego w plenerku. Bardzo ładne okolice polskich Karkonoszy. Jestem tu pierwszy raz, podoba mi się 🙂
Na punkcie miła obsługa i towarzystwo. Zajadam się i przebieram do nocnej jazdy, bo dzień ma się ku końcowi. W dalszej drodze dokucza mi ból lewego kolana, zaczyna brakować werwy do szybszej jazdy. Orientuję się też, że zostawiłem rękawiczki na stole. W środku nocy postanawiam zrobić krótką przerwę na przystanku, gdzie zjadam żele i na chwilę wykładam się na jakiejś ławce. Gdy się przeciągam, łapie mnie skurcz. Czekam trochę aż ból przejdzie i daję sobie „ostatnią szansę”. Jak ma to jakoś ruszyć, to teraz albo wcale! Na szczęście załapuje jak należy. Na niezliczonych podjazdach wyprzedzam kilka osób. W Kudowie-Zdrój klimat nocno-imprezowy, więc przemykam szybko i wjeżdżam w Góry Stołowe. Nigdy tu nie byłem, więc szkoda że po ciemku. Na zjazdach zaczyna dokuczać brak rękawiczek. Gdy dojeżdżam na Orlen, spotykam sporo innych zawodników.
Poza Hot-Dogiem, zaopatruję się w parę rękawiczek „wampirek” – od razu lepiej 😉 Przed wschodem słońca, szczególnie na zjazdach, zaczyna mnie odcinać senność. Zjeżdżam do jednej z wiat, by dosłownie dać odpłynąć świadomości na kilka minut i ruszam dalej. Po zjechaniu z masywu Sudetów, trasa się bardziej wypłaszacza, jednak znacznemu pogorszeniu ulega przy tym stan dróg. Dziura na dziurze, często nie ma nawet jak ich sprytnie ominąć. Ale zarys Ślęży na horyzoncie, w okolicach której znajduje się meta, dodaje wiatru w żagle 🙂
Na stacji w Niemczy najszybszy Hot-Dog w karierze i ruszam na intensywny finisz, by nie dopadli mnie zawodnicy, którzy wiem, że depczą mi po piętach.
W końcu docieram na metę z czasem 24 godziny 15 minut, co daje mi 18 miejsce 🙂 Kolejny raz MP to świetne przygotowanie imprezy i super klimat jaki tworzą ludzie i organizatorzy. Dzięki i do zobaczenia za rok!